Tagi

, , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

Recenzja książki La vie devant soi Romaina Gary’ego

Romain Gary to autor dobrze w Polsce znany, zarówno dzięki licznym i często wznawianym przekładom jego książek, jak i ich adaptacjom filmowym. To nietuzinkowa i problematyczna postać: z pochodzenia Żyd-Rosjanin-Polak, przez przedwojenną migrację matki, ale i z kulturowego wyboru Francuz, biegle władający od młodych lat sześcioma językami, dyplomata, pisarz, notoryczny kłamca i człowiek wprzęgnięty w serię obyczajowych skandali. O ile na lewicujących salonach literackich Paryża na pewien czas jego reputację nadszarpnęło polityczne poparcie udzielane Charlesowi de Gaullowi,  o tyle na naszym rynku wydawniczym pozycja Gary’ego wydaje się, historycznie rzecz biorąc, dość stabilna. Życie przed sobą (La vie devant soi) to trzecia z książek, które pisarz zdecydował się opublikować pod pseudonimem twórczym Émile Ajar; zresztą dzięki temu zabiegowi niebywały sukces publikacji przełożył się na drugą w karierze autora nagrodę Goncourtów, zgodnie z regulaminem konkursu przyznawaną jednokrotnie w karierze literackiej.

Romain Gary (fot. istra.fr)

Wersja, którą kupiłem ukazała się w Polsce dwa lata temu, w 2018 roku. To wznowienie (po 2005 roku) w wydawnictwie Cyklady i trzecie wydanie polskie (pierwsze: Czytelnik 1988). I pierwsze wydanie, w którym Ajar zmienia się na okładce na powrót w Gary’ego. Tak oto w Polsce z opóźnieniem kończy się jedna z rozlicznych mistyfikacji pisarza, który stworzył sobie spektakularne alter ego (Ajar miał być uciekinierem ukrywającym się w Ameryce Południowej w związku z oskarżeniami o terroryzm, stamtąd za pomocą pośredników Gary nadawał swoje maszynopisy do wydawcy). Autorami przekładu są Krystyna i Krzysztof Pruscy, którzy świetnie wywiązali się ze swojego zadania, w nienachalny sposób odzwierciedlający potoczysty język oryginału. Jeżeli do samej formy publikacji mona mieć jakiekolwiek zastrzeżenia, to właśnie te, że nazwisko autorów pominięto na kartach tytułowych i w stopkach wydawniczych: jedynym miejscem, w którym się pojawia, jest opis książki na obwolucie. Tyle jednak o technikaliach.

Fabuła powieści jest prosta. To opowiedziana w pierwszej osobie historia chłopca muzułmańskiego pochodzenia, Mohammeda, zwanego przez wszystkich Momo. Mohammed wychowany jest przez panią Rozę: żydówkę polskiego pochodzenia, która, przeżywszy Auschwitz, zamieszkała w Paryżu. Roza pracowała jako prostytutka, a kiedy wiek zmusił ją do wycofania się z zawodu, zaczęła utrzymywać się, biorąc na wychowanie dzieci innych prostytutek, zagrożone oddaniem w ręce Opieki Społecznej. Pani Roza dzień po dniu traci kolejne klientki, zdrowie psychiczne i fizyczne. Chłopiec i kobieta zmagają się z kolejnymi trudnościami, zgotowanymi im głównie przez represyjny aparat państwa, Momo zaś za wszelką cenę stara się dociec prawdy o swoich nieznanych rodzicach (wydaje się zresztą, że to wątek na poły autobiograficzny: sam Gary nie dowiedział się zresztą nigdy, kto był jego ojcem). Pojawiają się i postaci drugoplanowe: współtowarzysze „ośrodka wychowawczego”, mądry i sędziwy pan Hamil, stateczny muzułmanin służący Momo radą, czy tajemnicza, piękna kobieta, która próbuje pomóc chłopcu. Główny bohater mało jednak sobie robi z oczekiwań dorosłych i zajęty jest przede wszystkim tym, na co skazał go los: dorastaniem.

Okładka książki

Wydaje się, że literatura francuska wykształciła właściwy sobie, unikalny model powieści opisującej świat z perspektywy dziecka. Najoczywistszą triadą znaną polskiemu czytelnikowi będzie tu: cykl przygód Mikołajka Goscinnego, Zazi w metrze Raymonda Queneau i Życie przed sobą Gary’ego. To fenomen analogiczny do niemieckiego Bildungsroman. O ile jednak w germańskim kręgu kulturowym opisowi podlega najczęściej wewnętrzny świat bohatera wkraczającego w dorosłość, a całość skąpana jest w ciężarze dywagacji filozoficznych i moralnych, o tyle proza frankofońska przyjmuje zupełnie innych schemat narracyjny. Historia prowadzona z perspektywy dziecka (nawet, jeśli zapośredniczona w trzecioosobowej  narracji, przyjmuje wszak punkt widzenia małego człowieka) skrzy się absurdalnym humorem, wynikającym przede wszystkim z nieskrępowanej lingwistycznej ekwilibrystki i przyjmowania dziecięcego światopoglądu do opisu świata dorosłych. Jednak zarówno humor, jak i wybór bohatera mają charakter mocno pretekstowy: stanowią narzędzia analizy relacji społecznych, polityki, obyczajowości. Dziecko służy przede wszystkim za tego, kto ogląda świat dorosłych z perspektywy zewnętrznej: nie znajdując się „wewnątrz” toczonych przez nich gier, wewnątrz konwenansów – może dostrzec absurdy rządzące relacjami międzyludzkimi, bezkompromisowo je obnażając.

W tym miejscu pojawia się pytanie o wiek docelowy czytelników owych powieści. Najwłaściwsze będzie chyba uznanie istnienia w nich „podwójnego kodowania”, sprawiającego, że stanowią zarówno lekturę dla dzieci, jak i dorosłych; lekturę niosącą jednak w sobie różne znaczenia. Szczególność tego rodzaju twórczości leży też w jej jawnie anarchicznym wydźwięku: bezlitośnie drwi ona z reguł narzuconych przez dorosłych: również reguł związanych z oczekiwaniami wobec tego, jakie tematy i jakie rejestry językowe mogą pojawiać się w książkach dla dzieci. To lektury na wskroś wywrotowe, choć w swojej wywrotowości i unikaniu moralizatorstwa zawierające spójne programy etyczne; przedkładające indywidualistyczny wzorzec empatii nad dydaktyczny rygoryzm. I tu z pewnością lektury te można uszeregować w oparciu o stopień ich „hardkorowości”. Łobuzerstwo Mikołajka będzie najbardziej niewinne; znacznie bardziej transgresyjna będzie Zazie w metrze: tu pojawią się przekleństwa, mnóstwo odniesień seksualnych, wątek pedofilski, czy opis klubu dla transwestytów. Jednocześnie, o co nietrudno u Queneau, mnóstwo tu lingwistycznych eksperymentów, które wyłapią jedynie dorośli, i to wyłącznie ci mocno zaprawieni w literackich bojach. A jednak w Życiu przed sobą Gary dystansuje, gdy idzie o poziom odstępstwa od „obyczajnej literatury dziecięcej”, zarówno Goscinnego, jak i Queneau. Powieść mieści w sobie żarty z Holokaustu, naturalistyczne opisy śmierci, nie mniej szczegółowe obrazki obyczajowe z życia paryskich prostytutek, opisy masturbacji czy sceny drastycznej przemocy. Można oczywiście zapytać, czy nie jest to zatem książka „dla dorosłych” pisana jedynie z perspektywy dziecka, sądzę jednak, że stanowi świetny materiał literacki również (jeśli nie przede wszystkim) dla młodzieży: konfrontowanej z przemocą czy seksualnością w przestrzeniach bardziej od literatury dosłownych, podczas gdy dostojny „kanon lektur” milczy na temat istnienia tych sfer życia, pozbawiając dorastających nastolatków szansy na znalezienie języka do opisu tych zjawisk i krytycznego namysłu nad nimi.

Czarny humor spełnia w Życiu przed sobą rolę wentylu bezpieczeństwa: Gary opisuje bowiem nędzę, codzienną egzystencję przepełnioną cierpieniem i pozbawioną perspektywy poprawy. Jego bohaterowie i bohaterki zajmują najniższe pozycje drabiny społecznej, są wyrzuceni poza system: przede wszystkim z racji swojego statusu ekonomicznego, w drugiej kolejności z racji tożsamości: to świat migrantów, ludzi wykluczonych z racji niedostatecznej znajomości języka francuskiego, osób niewykształconych, pracownic i pracowników seksualnych, homoseksualistów i transseksualistów, świat muzułmanów i żydów, przybyszów z dawnych kolonii, słowem: wszelkiej maści Francuzów „drugiej kategorii”. Okrucieństwo, przemoc i oszustwo są tu na porządku dziennym, stanowią bowiem narzędzia pozwalające na przetrwanie w bezlitosnych warunkach. Gary traktuje jednak swoich bohaterów z niezwykłą czułością i empatią: jego książka staje się peanem na cześć wszelkiego rodzaju odmienności i nieprzystawalności do społecznych wzorców. Wrogiem jest tu częściej państwo niż drugi człowiek. Reprezentowany przez Opiekę Społeczną nieludzki system prawny dawnej Francji, w którym kobiety zajmujące się prostytucją z automatu pozbawiane były praw do opieki rodzicielskiej nad dziećmi; bezduszni policjanci, urzędnicy odnoszący się bez empatii do petentów.

Plac noszący imię Gary’ego w Paryżu

Uczuciem przebijającym przez całą książkę jest skryta pod warstwą żartu rozpacz. Rozpoznania, których dokonuje główny bohater i opiekująca się nim pani Roza zmierzają w jednym kierunku: życie jest pozbawione nadziei i sensu i przez jego większość towarzyszyć nam będzie smutek i cierpienie. Ten gorzki ton powieści z jednej strony odziera narrację o społecznym wykluczeniu z romantyzującej perspektywy, z prostego zabiegu opowiedzenia o bohaterze, który dzięki swojej wewnętrznej sile lub sprzyjającym okolicznościom wyrywa się z życia w nędzy. Z drugiej wydaje się współgrać z pogłębiającą się depresją autora, który niedługo po napisaniu La vie devant soi popełni samobójstwo. Ciężko więc w przypadku tej literatury mówić o łatwym pocieszeniu. Dość wcześnie czytelnik zgadnie zresztą, do jakiego finału może zmierzać książka o chłopcu wychowywanym przez podupadająca na zdrowiu staruszkę. Zakończenie nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, choć już sam jego przebieg tak, i to zapewne mocnym, odbiegającym bowiem od wygodnych powieściowych schematów, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni. A jednak książka w swoim brutalizmie zachowuje humanistyczne jądro i przesłanie, które w jakkolwiek złagodzonej narracji wybrzmiałoby nieznośnie: punktem odniesienia i najwyższą wartością towarzyszącą nam w życiu jest drugi człowiek: spotkanie z nim nie pozwoli nam wprawdzie uniknąć cierpienia własnej egzystencji, a w dodatku spotęguje je w chwil utraty tego, z kim współdzielimy swój los, jednak to właśnie on uczyni nasze życie ludzkim w najbardziej egzystencjalnym znaczeniu tego słowa. Prawda ta ujawnia się zaś w najbardziej radykalnych warunkach i w spotkaniu istnień odartych z nadziei, biednych, pokaleczonych: przyjaźń Momo i pani Rozy można w tym względzie porównać do miłości głównych bohaterów z książki Baltazar i Blimunda José Saramago.

Życie przed sobą to zatem jedna z tych książek, które będą jednocześnie wyjątkowo proste w odbiorze i zapewne dość trudne emocjonalnie. Par excellence wpisując się w nurt literatury popularnej, robi to w najlepszym tego słowa znaczeniu. Jej przesłanie jest proste, jednak ładunek afektywny niezwykle intensywny i uwiarygadniający wydźwięk powieści. Być może to znacznie lepsza szkoła empatii społecznej niż polityczne eseje, teksty filozoficzne i literatura „programowa”, w której fabuła wiernopoddańczo ilustruje tezy ideologiczne autorów: umiejętność wzbudzenia śmiechu i łez buduje, doraźną być może, wspólnotę pozwalającą na spotkanie z bohaterami książki niezależnie od własnego statusu, światopoglądu, wartości czy przekonań metafizycznych.

Romain Gary, Życie przed sobą, tłum. Krystyna i Krzysztof Pruscy, wyd. Cyklady, Warszawa 2018, 180 stron.

P.S. Kończąc niniejszy artykuł odkryłem, że na Netflixie premieruje właśnie tegoroczna, przeniesiona we współczesne włoskie realia adaptacja książki (jest też wersja z 1977 roku) – przeczytałem jedynie krótkie recenzje, nie obejrzałem. Ale każdemu, kto chciałby się za filmy zabrać, sugeruję: najpierw sięgnijcie po książkę.